Trener Orest Lenczyk przed meczem w Krakowie (slaskwroclaw.pl)

- Przed nami historyczna szansa. Musimy jednak spełnić jeden warunek – trzeba wygrać z Wisłą – mówi przed niedzielnym spotkaniem w Krakowie trener Śląska Orest Lenczyk.

Orest Lenczyk: Dzięki wczorajszemu zwycięstwu wynik ostatniego meczu w Krakowie ma decydujące znaczenie w kontekście walki o mistrzostwo Polski. Przed nami, jak wiele osób podkreśla, historyczna szansa. Musimy jednak spełnić jeden warunek – trzeba w niedzielę wygrać z Wisłą w Krakowie. Wynik tej konfrontacji nie zależy już od tego, kto w jakich składach wystąpi. O wiele bardziej istotne jest, by nastawić się do tego meczu i bojowo, i mądrze. Nie możemy popełnić prostych błędów, bo musimy pamiętać, że mimo ostatnich zapowiedzi zmian, w Wiśle nie ma słabych piłkarzy.

Nie spełnia się moje przedsezonowe marzenie, by do Krakowa jechać już tylko na mecz towarzyski, a nie z hamletowskim zapytaniem: „to be or not not be”. Niby jesteśmy już w pucharach, ale przecież wielu naszych sympatyków po chwilach zwątpienia dalej liczy na nasz sukces. Jeżeli w niedzielę zagramy z taką wolą walki jak w ostatnim spotkaniu, to mamy szansę wygrać na boisku zespołu, który wciąż jest aktualnym mistrzem Polski.

Nie spodziewam się większych ruchów w naszej meczowej kadrze, być może będą jakieś małe ruchy w wyjściowej jedenastce. Musimy bowiem brać pod uwagę, że będziemy mieli tylko dwa dni odpoczynku między jednym a drugim spotkaniem. Mam nadzieję, że gracze, którzy ewentualnie wskoczą do składu, będą nie tylko uzupełnieniem, ale zdecydują o jakości gry naszego zespołu. Krótko mówiąc – mecz decydujący o mistrzostwie Polski gra się czasami tylko raz w całym swoim piłkarskim życiu.

Wiele osób przypomina mi, że niedzielny mecz odbędzie się w Krakowie, w którym obecnie mieszkam, na dodatek na stadionie klubu, z którym zdobyłem jedyne w swojej karierze mistrzostwo Polski. Powiem tak – od tego wydarzenia minęło już sporo czasu, stadion jest już inny, i drużyna, z którą walczę o tytuł, także. Nie ma to dla mnie aż takiego znaczenia, ale nie ukrywam, że byłoby miło, gdyby moje wnuki mogły wspominać, że ich dziadek odniósł w Krakowie ze Śląskiem sukces. Tym bardziej że ten sukces byłby dorobkiem rocznej, ciężkiej pracy, rozegrania trzydziestu meczów, zbierania punktów oraz wygrania rywalizacji z tymi, którzy byli faworytami.

Źródło:https://www.slaskwroclaw.pl/8359353.dhtml

Ćwielong: To będzie najtrudniejszy mecz sezonu (wisla.krakow.pl)

„Wiadomo, że kibice Wisły i Śląska sympatyzują ze sobą, ale kogo to będzie obchodziło na boisku? Wydaje mi się, że to będzie dla nas najtrudniejszy mecz w tym sezonie” – mówi przed niedzielnym spotkaniem przy Reymonta 22 były piłkarz Wisły, a obecnie zawodnik Śląska, Piotr Ćwielong.

Fot. Maks Michalczak

Jak nastroje we Wrocławiu po czwartkowych meczach?
Na pewno są lepsze. Wiadomo, że musieliśmy wygrać z Jagiellonią i liczyć na potknięcie Legii. Tak się właśnie stało. Teraz jesteśmy liderem i jedziemy do Krakowa po zdobycie mistrzostwa Polski.

Przed tymi dwoma ostatnimi kolejkami który z rywali wydawał Wam się trudniejszy – Jagiellonia, czy Wisła?
Wydawało nam się, że oba spotkania są trudne. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to my mieliśmy najtrudniejszy terminarz z zespołów walczących o mistrzostwo. Graliśmy przecież z Zagłębiem Lubin, które wiosną grało najlepszą piłkę i zdobyło najwięcej punktów. Jagiellonia to też drużyna poukładana przez trenera Hajtę i to było widać na boisku. Teraz jedziemy na ostatni mecz do mistrza Polski. Na pewno chcielibyśmy, że nasza drużyna w Krakowie świętowała tytuł mistrza Polski.

Kiedy poznaliście wyniki przedostatniej kolejki?
Na stadionie spiker mówił, że Legia przegrywa, więc wiedzieliśmy, że to jest nasza szansa. Wszystko się dobrze ułożyło, wygraliśmy mecz i teraz nie mamy nic do stracenia. Jedziemy do Krakowa do zwycięstwo, bo tylko ono daje nam mistrzostwo Polski.

Mówisz, że nie macie nic do stracenia, ale przecież do stracenia jest mistrzostwo. Poczuliście presję związaną z liderowaniem w lidze?
Zobaczymy, jak to będzie w niedzielę. Już grając z Jagiellonią musieliśmy wygrać i przy okazji liczyć na potknięcie Legii. Teraz wszystko jest w naszych rękach i nie musimy sie oglądać na inne zespoły. Remis albo porażka może i dadzą nam możliwość gry w europejskich pucharach, ale nie osiągniemy tego, na co wszyscy pracowaliśmy przez cały ten sezon i o czym każdy z nas marzy, czyli tytułu mistrza Polski.

Wiadomo, że mecze Wisła – Śląsk to mecze przyjaźni. Czy to ma jakieś znaczenie przed niedzielnym spotkaniem?
Wiadomo, że każdy kibic chce, żeby mistrzostwo zdobył kto inny niż Legia. Wiadomo też, że kibice Wisły i Śląska sympatyzują ze sobą, ale kogo to będzie obchodziło na boisku? W Wiśle nie zagra zbyt wielu Polaków. Jest za to spory obcokrajowców, którzy na pewno profesjonalnie podejdą do tego spotkania. Dodatkowo drużynę prowadzi trener Probierz, który na pewno nie pozwoli sobie na to, żeby ktoś przeszedł obok meczu. Wydaje mi się, że to będzie dla nas najtrudniejszy mecz w tym sezonie.

Kontaktowałeś się może z którymś z kolegów z Wisły, żeby dowiedzieć się, jakie nastroje panują w zespole z Krakowa przed niedzielnym meczem?
Dzwoniłem do Tomasa Jirsaka, ale ma wyłączony telefon, więc możesz go pozdrowić serdecznie ode mnie (śmiech).

Trzy lata temu w ostatniej kolejce przy Reymonta Wisła grała ze Śląskiem i wtedy to Biała Gwiazda potrzebowała punktów do zdobycia tytułu. Pamiętasz tamto spotkanie?
Dziś po treningu opowiadałem Waldkowi Sobocie, że właściwie to zatoczyło się koło. Trzy lata temu wygrywając ze Śląskiem zdobyłem mistrzostwo Polski jako zawodnik Wisły. Teraz jadę do klubu, w którym grałem, ale jest w drugą stronę. Teraz to Śląsk musi wygrać, żeby sobie ten tytuł zapewnić. Mam nadzieję, że to Śląsk będzie świętował tytuł mistrza Polski w niedzielę.

M. Górski
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

http://www.wisla.krakow.pl/pl/aktualnosci/cwielong_to_bedzie_najtrudniejszy_mecz_sezonu/

Prezes Śląska Wrocław: Czeka nas trudna, ale świetlana przyszłość (Gazeta Wyborcza)

- Śląsk czeka trudna, ale świetlana przyszłość. Jeżeli zdobędziemy mistrzostwo Polski to komukolwiek ciężko będzie się z klubu wycofać – mówi portalowi wroclaw.sport.pl prezes Śląska Piotr Waśniewski.

W niedzielę wrocławianie w ostatniej kolejce zagrają na wyjeździe z Wisłą Kraków i jeśli zwyciężą po raz pierwszy od 1977 roku zostaną mistrzem Polski. Stało się tak, bo w czwartek podopieczni trenera Oresta Lenczyka pokonali u siebie Jagiellonię Białystok 3:1 i przy porażce Legii Warszawa wyszli na prowadzenie w lidze.

- Muszę powiedzieć, że po tym meczu niezbyt dobrze spałem, bo ten czas jest dla nas pełen emocji. Jeszcze dwa tygodnie temu mało kto wierzył w scenariusz, który teraz ma miejsce. Jako Śląsk mamy ogromną szansę na zwycięstwo w Krakowie i zdobycie tytułu. W tej chwili nie musimy się już na nikogo oglądać – mówi prezes Śląska Piotr Waśniewski. – Wszystko to dzieje się mimo wzlotów i upadków, jakie nas spotykały w tym sezonie. Niektóre z tych ostatnich były tak bolesne, że mogło się wydawać iż zaprzepaściliśmy już szanse na mistrzostwo. Teraz mamy ją jednak nadal, a ostatnie dwie kolejki wszystko wywróciły do góry nogami.

Prezes Waśniewski sporo mówi także o przyszłości klubu, który wydaje się być dość niepewna i niejasna. Nadal przecież nie doszło do spotkania dwóch właścicieli klubu czyli miliardera Zygmunta Solorza i prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Bez ustaleń między nimi nie będzie wiadomo ani kto, ani za ile będzie budował Śląsk w przyszłości. Co więcej, na razie klub ewentualnych mistrzów Polski funkcjonuje przecież tylko dzięki 12 mln pożyczce, którą dostał z budżetu miasta.

- Mimo tych wydarzeń uważam, że wszystko jest pod kontrolą. Jestem w stałym kontakcie z właścicielami, a sygnały jakie od nich dostaje są pozytywne. Prowadzimy też rozmowy z zawodnikami, którzy nas interesują. Czasy są oczywiście trudne, ale przecież większe lub mniejsze kłopoty mają wszystkie kluby – stwierdza Waśniewski.

Pytany czy wrocławski klub poradzi sobie z wyzwaniami, jakimi byłaby gra w eliminacjach do Ligi Mistrzów, prezes Śląska odpowiada.

- Musimy sobie poradzić. Poza tym mistrzostwo na pewno byłoby dla nas wzmocnieniem, bo z ekipa mistrza Polski ciężko byłoby się komukolwiek wycofać. Uważam, że Śląsk czeka trudna, ale jednak świetlana przyszłość.

Źródło:http://www.sport.pl/sport-wroclaw/1,123436,11662888,Prezes_Slaska_Wroclaw__Czeka_nas_trudna__ale_swietlana.html

Probierz: Zagramy dla siebie (wisla.krakow.pl)

Trenerowi Michałowi Probierzowi nie ubywa problemów przed meczem ze Śląskiem Wrocław. Po porażce z Górnikiem Zabrze szkoleniowiec odsunął od pierwszego zespołu czterech zawodników, ale jak podkreśla, pojedynek z wrocławską drużyną, która będzie w Krakowie walczyła o mistrzostwo, nie ma z tym nic wspólnego.

Fot. Maks Michalczak

„Jak wiadomo, paru zawodników zostało odsuniętych od pierwszego zespołu. Wypada przeprosić kibiców, którzy mieli okazję zobaczyć spotkanie, za zaangażowanie niektórych zawodników, bo jest to dla mnie niewyobrażalne, żeby na poziomie ekstraklasy prosić piłkarzy, żeby grali” – skomentował wczorajszą decyzję odnośnie Jaliensa, Lameya, Bitona i Paljicia trener Wisły Kraków.

„Jak tu przychodziłem, to mówiłem, że kto ubiera koszulkę Wisły Kraków, to się do czegoś zobowiązuje. Jest to też dla mnie taki policzek, bo zdawałem sobie sprawę, jak ciężko będzie tutaj to budować. Biorę pełną odpowiedzialność za wyniki, bo ja jestem trenerem, ale pewnych rzeczy szybko zmienić się nie da” – podkreślił.

„Już od dłuższego czasu niektóre rzeczy obserwuję, a wczorajsze spotkanie dobitnie to potwierdziło. Musimy o tym pamiętać, że jeżeli ktoś wychodzi na boisko, musi dać z siebie 100%” – tłumaczył. Jak wyjaśnił Probierz, na razie czwórka odsuniętych zawodników nie będzie trenowała z pierwszą drużyną.

„Nie jest to związane z meczem ze Śląskiem Wrocław, jak niektórzy komentują, bo chcemy z nim zagrać na 100% i wygrać. To będzie dla nas godne pożegnanie się z krakowską publicznością. Patrzymy na siebie. Chcemy zająć siódme, a nawet szóste miejsce, jeśli by się udało przeskoczyć Polonię Warszawa. Dlatego zagramy dla siebie. To jest najważniejsze” – mówił dziennikarzom trener.

Wygląda na to, że w niedzielnym meczu wystąpią kolejni młodzi zawodnicy, zwłaszcza, że niepewne są występy kontuzjowanych Maora Meliksona, Juniora Diaza i Ivicy Iliewa. Także Gervasio Nunez narzeka na drobny uraz. „Wielu zawodnikom dawałem w życiu szansę i nie mam przed tym obaw” – zaznaczył Michał Probierz.

AM
Biuro Prasowe Wisły Kraków SA

http://www.wisla.krakow.pl/pl/aktualnosci/probierz_zagramy_dla_siebie/

Histeria! (fanslask.com)

Bilety na mecz z Wisłą, gdzie można dostać bilety… Jak je załatwić, gdzie się udać…
Redaktor naczelny boi się telefonu. O tym, że jego numer ma pół miasta wie dobrze, ale że nagle wszyscy sobie ten numer przypomnieli jednego dnia…

- Chyba wiem, co przeżywa teraz organizator, ten to dopiero dostanie telefonowstrętu – śmieje się.
Wrocław opanowała histeria wyjazdowa. „Kraków” odmieniany jest przez wszystkie możliwe przypadki.
W samym Krakowie zastanawiają się jak to zrobić, by wpuścić wszystkich wrocławian. Tam także potrafią… organizować fety mistrzowskie. Poza tym nadarza się jedyna w swoim rodzaju szansa zdobycia tytułu na stadionie klubu, którego fani są nastawieni do ewentualnych mistrzów bardziej niż pozytywnie.
Dzieje się! Historia pisze się na naszych oczach.
Kto chce być jej świadkiem?

http://www.fanslask.fuckpc.com/?p=11088

Ekstraklasa: Mecz przyjaźni o tytuł (Przegląd Sportowy)

Śląsk potrzebuje zwycięstwa w meczu z Wisłą, aby zdobyć tytuł. Z gry wypada Korona. Największym przegranym Legia, którą zepchnięto z podium.

Irytujący sezon, w czasie którego narzekaliśmy na brak emocji, rozstrzygnie… mecz przyjaźni Wisła – Śląsk. To najlepsze podsumowanie obecnej edycji ekstraklasy. Nasuwają się skojarzenia z 1982 rokiem, gdy spotkanie wrocławian z krakowianami w ostatniej kolejce przyjęło scenariusz żywcem wyjęty z filmu kryminalnego – pełnego niespodziewanych zmian akcji i późniejszych oskarżeń. Teraz ważna będzie jednak nie walizka pieniędzy, ale postawa piłkarzy Białej Gwiazdy i odseparowanie ich od nacisków zaprzyjaźnionych kibiców obu drużyn, którym w smak będzie zwycięstwo Śląska.

W przypadku sportowej postawy Wisły tytuł może powędrować jeszcze do Chorzowa, gdzie Ruch zagra z Lechią. W lepszej sytuacji jest jednak Śląsk. Nie tylko ma punkt więcej, ale też korzystniejszy bilans bezpośrednich meczów z Niebieskimi.

Ale wygrać ligę wciąż mogą cztery zespoły i tym samym zagwarantować nam emocje, które osłodzą słaby sezon. Po nim reprezentantem ekstraklasy w eliminacjach Ligi Mistrzów może okazać się zespół, który na wiosnę wygrał… cztery spotkania. Rywalizacja o tytuł, którą prześmiewczo określano wyścigiem „w tempie jednostajnie ślamazarnym”, ma teraz szansę nabrać prędkości.

Legia zepchnięta z podium
Po przedostatniej kolejce spodziewaliśmy się jednak nieco więcej. Teoretycznie liderem w ciągu 90 minut mogło zostać aż pięć zespołów, a także mogło dojść do kilkunastu przetasowań między czołową piątką. Tymczasem lider zmienił się tylko raz, a w czołówce doszło przez te półtorej godziny tylko do trzech zmian. Najpierw, gdy Przemysław Kaźmierczak zdobył bramkę w 22. minucie meczu Śląsk – Jagiellonia (3:1), dzięki czemu wrocławianie wyprzedzili Legię i objęli prowadzenie w tabeli. Potem w 63. minucie za sprawą gola Arkadiusza Piecha w spotkaniu Cracovia – Ruch (0:2), gdy chorzowianie zrzucili Legię na trzecią pozycję i wdrapali się na drugie miejsce. Ostatnie przetasowanie miało miejsce tuż pod koniec, gdy przy Bułgarskiej karnego wykorzystał Artjom Rudniew, wypychając warszawian poza podium. Po tym uderzeniu tabela zastygła, więc największymi przegranymi czwartku okazali się piłkarze Legii i trener Maciej Skorża. Jego podopieczni długo leżeli na boisku. Jeśli szybko nie podniosą się z kolan, mogą zostać zepchnięci jeszcze niżej, bo w ostatniej kolejce grają na własnym boisku z Koroną.

Trudno już wierzyć w scenariusz, w którym słaba Legia (ledwie jedno zwycięstwo w ostatnich 8 meczach; za ten okres warszawiacy zajmują dopiero 10. miejsce w tabeli ekstraklasy) zdobywa tytuł. Musiałaby przede wszystkim wygrać przy Łazienkowskiej z Koroną. Równolegle Śląsk musiałby przegrać z Wisłą, a Ruch i Lech nie wygrać odpowiednio z Lechią i Widzewem.

Bez rozstawienia
Patrząc na walkę o tytuł przez pryzmat szans reprezentanta polskiej ekstraklasy na przebrnięcie eliminacji Ligi Mistrzów, rozstrzygnięcie wczorajszej kolejki… jest niemal najgorsze z możliwych. Dramatycznie nisko wyglądają szanse właśnie w przypadku zespołów, które wczorajszy wieczór wypchnął na dwa kluczowe miejsca tabeli. Śląsk i Ruch, które w tym sezonie zaskoczyły potentatów, mogą liczyć co najwyżej na rozstawienie w drugiej rundzie kwalifikacji (na cztery).

Nie należy się więc spodziewać, że jesienią w końcu obejrzymy nasz zespół w Champions League, bo mistrz Polski (gdyby padło na Śląsk lub Ruch, a te dwie drużyny są w najlepszej sytuacji) musiałby dwa razy pokonać znacznie wyżej notowanego rywala. Teoretycznie w kontekście gry o Champions League w najlepszej sytuacji byłby Lech, który zostałby rozstawiony nawet w ostatniej rundzie. Jednak tradycji prawdopodobnie stanie się niestety zadość. Odkąd trzy lata temu UEFA ułatwiła zasady eliminacji, jeszcze nie zdarzyło się, aby mistrz Polski miał taki komfort – ani Wisła (w 2009 i 2011 roku), ani Lech (2010).

http://slask.przegladsportowy.pl/Pilka-nozna-T-Mobile-Ekstraklasa-Wszystko-rozstrzygnie-sie-w-ostatniej-kolejce,artykul,136321,2,789.html

Roller coaster Śląska: Groziło im bankructwo, a mogą być mistrzem Polski (Gazeta Wyborcza)

To, co w ostatnich miesiącach działo się ze Śląskiem Wrocław przypominało szaloną jazdę na niebezpiecznej kolejce górskiej. Klub stanął nad finansową przepaścią, jego przyszłość jest niepewna, a od zespołu trenera Oresta Lenczyka odwrócili się nawet kibice. Teraz wrocławianie są na najlepszej drodze do mistrzostwa Polski.

Śląsk w przedostatniej kolejce ligowej pokonał Jagiellonię Białystok 3:1 i na kolejkę przed końcem sezonu jest liderem T- Mobile Ekstraklasy. Wrocławianie tytuł zdobędą, jeśli pokonają w ostatnim meczu na wyjeździe Wisłę Kraków.

- Myślę, że tym co się stało udało nam się naprawić to, co trochę wcześniej żeśmy zepsuli – mówił po zwycięstwie nad „Jagą” trener Śląska Orest Lenczyk. Dla niego i jego drużyny cały ten sezon, a szczególnie ostatnie tygodnie przebiegają jak w piosence falowanie i spadanie. Śląsk sobie oraz swoim fanom zafundował bowiem prawdziwy roller coaster.

Najpierw w górę

Najpierw bowiem wrocławianie byli absolutną rewelacją oraz liderem rundy jesiennej. Drużyna z trenera Lenczyka po przyzwoitych występach w Lidze Europejskiej, na krajowym podwórku grała skutecznie, a momentami również dość spektakularnie. Śląsk pokonał u siebie wysoko Lecha i Polonię, a na wyjeździe ograł Legię Warszawa, a także chorzowski Ruch. Po pierwszej części rozgrywek podopieczni trenera Lenczyka mieli więc nad drugą w tabeli Legią cztery punkty przewagi, a nad trzecią Polonią sześć. Sam szkoleniowiec był za to obsypywany nagrodami i podziwiany za to, jak wiele wycisnął z przygotowywanej przez siebie drużyny. Co więcej wydawało się, że Śląsk jest faworytem do mistrzostwa, bo zimą nie tylko się nie, ale jeszcze pozyskał dwóch niezłych piłkarzy i osiągał dobre rezultaty w sparingach

Drużyna z Wrocławia na swoim pięknym nowym stadionie miała więc sięgać po sukcesy okazalsze niż jej niespodziewany srebrny medal z ubiegłego sezonu. Przyszłość klubu, którego właścicielami są miasto Wrocław i miliarder Zygmunt Solorz rysowała się optymistycznie, a nie brakowało tych, którzy twierdzili, że wkrótce Śląsk naprawdę może stać się krajową potęgą na miarę Wisły czy Legii.

Potem w dół

Zupełne odwrócenie futbolowej hossy nastąpiło we Wrocławiu od początku tegorocznych rozgrywek ligowych. Najpierw sportowo zaczęła niedomagać drużyna, która uległa u siebie Legii Warszawa 0:4, a potem długo nie mogła wygrać nawet jednego meczu ligowego. Doszło nawet do tego, że przed spotkaniem z Cracovią Śląsk był najgorszą drużyną piłkarskiej wiosny.

Co więcej, wiele zaczęło psuć się wewnątrz samej drużyny i klubu. Najpierw dziennikarze nagrali trenera Lenczyka, który podczas spotkania u prezydenta Rafała Dutkiewicza narzekał na swoich piłkarzy oraz obwiniał ich o pogorszenie rezultatów. Potem Śląsk odpadł z ćwierćfinału Pucharu Polski, a w lidze zaczęły mu uciekać bardzo ważne punkty. Po meczu z Podbeskidziem Bielsko – Biała od zespołu odwrócili się nawet jego kibice, którzy obrażali zarówno piłkarzy jak i trenera Lenczyka.

Najważniejsza i najbardziej zdumiewająca była jednak wiadomość, że w Śląsku nie ma pieniędzy, a klub stoi nad finansową przepaścią. Okazało się, że w konflikcie są jego dwaj właściciela, bo władze miasta oskarżały Zygmunta Solorza o to, że ten nie daje na wrocławską drużynę obiecanych pieniędzy. Ostatecznie pożar na chwilę udało się ugasić tylko dlatego, że Śląsk pożyczył z miasta 12 mln zł. Sam Solorz zadeklarował natomiast, że do końca roku połowę tej kwoty odda.

Niepewność co do losu klubu, pozostaje jednak nadal

Teraz po koronę

Teraz dla Śląska najważniejszy jest jednak mecz z Wisłą. Po pierwsze wrocławianie mistrzem Polski mogą zostać po raz pierwszy od 1977 roku. Po drugie po raz pierwszy od 33 lat drugi raz z rzędu zakwalifikowali się do europejskich pucharów. Po trzecie aż trudno uwierzyć, by w wypadku zdobycia tytułu z finansowania klubu miał się wycofać Zygmunt Solorz, a klub pozostałby bez solidnych fundamentów do funkcjonowania.

Żródło:http://www.sport.pl/sport-wroclaw/1,123437,11659222,Roller_coaster_Slaska__Grozilo_im_bankructwo__a_moga.html